Jak przestać SamoUtrudniać – Wywiad z Grzegorzem Osóbką
Kilka dni temu miałem okazję przeprowadzić wywiad z facetem, którego występki i poczynania, przykuły moją uwagę i to bardzo.
Wyobraź sobie, że prowadząc w Polsce agencję marketingową Umbrella Marketing Group przyczynił się właśnie do powstania 2 zagranicznych filii – jednej w Nowej Zelandii, a drugiej w Afryce!
Obserwując jego profil na FB i LinkedIn pomyślałem, że choćby nie wiem co, muszę się z nim spotkać i o to wszystko wypytać, gdyż jakby nie było otwarcie filii tak daleko, w tak krótkim czasie wymaga nie tyle pomysłu, co usunięcia samoutrudniania z głowy.
Grzegorz Osóbka, bo o nim mowa z chęcią i dużą otwartością podzielił się ze mną swoimi doświadczeniami i strategiami na “walkę” z samoutrudnianiem, aby żyć życiem bez strachu.
GO – Grzegorz Osóbka
KB – Karol Bartkowski
Po powitaniu i włączeniu dyktafonu, od razu przeszliśmy do konkretów.
KB: Grzegorz, co według Ciebie jest po drugiej stronie samoutrudniania?
GO: To jest najciekawsza kwestia zagadnienia samoutrudniania, gdyż można się skupić na tym co najważniejsze. Gdybyśmy samoutrudnianie potraktowali jako opaskę na oczach, to zamiast się jej przyglądać, o nią martwić i przejmować, wystarczy ją zdjąć i już. Dzięki temu bardzo szybko zobaczymy co jest po drugiej stronie. Sama opaska nie jest warta nawet wspominania, czy zajmowania. Ona tylko zasłania nam widok.
Dlatego uważam, że Twoja misja zawodowo-życiowa, Karolu, skoncentrowana na samoutrudnianiu ma ogromny power. Wynika on stąd, że właściwie doprowadzasz ludzi do tego, aby zdjęli tę opaskę i możesz co najwyżej za dwa dni przyjść i zobaczyć czy na pewno ktoś ją wyrzucił i czy jej nie schował na wszelki wypadek, że jak będzie brzydka pogoda to będzie mógł sobie zasłonić oczy z powrotem.
A wracając do pytania – to co jest na zewnątrz wyłania się tylko dzięki temu co jest wewnątrz i ja to nazywam nieustraszonością takim “fearlessness”. Gdy w pewnym momencie okazuje się, że nie masz co trzymać się kurczowo swoich projekcji, które zawsze były dla Ciebie takim wygodnym “inboksem”, w którym mogłeś się odnaleźć, w którym mogłeś sobie postracjonalizować swoje porażki, albo nakręcać się swoimi celami i gdy z tym skończysz, gdy wyjdziesz z tego, to właśnie wtedy znajdziesz to co moim zdaniem jest po drugiej stronie samoutrudniania czyli spełnienie.
KB: A czo owo spełnienie u Ciebie obecnie występuje?
GO: Tak, ma teraz moment, w którym realizuję od pół roku, swoją misję życiowo-zawodową polegającą na tym, aby zbudować międzynarodową, globalną crowdsourcingową opartą na wiedzy, społecznościową sieć agencji marketingowych i mi to wychodzi. Gdybyś mnie w zeszłym roku zapytał co ja będę robił za rok, to na pewno nie powiedziałbym Ci, że za miesiąc wyjeżdżam do Auckland w Nowej Zelandii występować na seminarium inaugurującym Umbrella Marketing Group w tym kraju i jestem tam wypromowany przez partnera, jako gwiazda i guru marketingu z Europy. Przyjeżdża wielki dr Osóbka i będzie zachęcał wszystkich do metodyk marketingu zintegrowanego (śmiech).
Właściwie nic wielkiego się nie stało, wystarczyło poczuć powołanie i nieustraszoność oraz przyjąć taki scenariusz. Obecnie jest również końcówka ustaleń co do Umbrelli w Afryce, która obejmie Ugandę, Tanzanię – wszystkie takie młode kraje afrykańskie, które mają bardzo dużą dynamikę wzrostu gospodarczego. Potem będzie Kazachstan, USA, Dubai, Chiny. Obecnie poszukuję inwestorów na te części świata i się tego nie boję, a nawet jeśli się nie uda to i tak lepiej, że to robię, niż gdybym tego nie robił.
KB: Tak tu też się zgadzam z Tobą w 100%, gdyż nasze doświadczenia, często wracają do nas w najmniej oczekiwanym momencie i choć gdy je zdobywaliśmy to, np. akurat wtedy nie odnieśliśmy sukcesu, ale po kilku latach nagle okazuje się, że obecnie są kluczowe i pozwalają nam na małe bądź duże zwycięstwo.
GO: O tak, masz rację.
KB: Mówiłeś, że w tym spełnieniu działasz od około roku, powiedz zatem jak do tego doszło, czy był tego jakiś scenariusz, który można przekazać innym?
Umbrella ma 13 lat przez które coraz bardziej się rozwijała, coraz bardziej akceptowałem fakty, które zdarzały się po prostu, że obsługujemy klientów międzynarodowych. Zacząłem jeździć do Londynu i poznawać ludzi. To była praca, którą wykonując nie było świadomości, że robimy coś dużego, dopiero teraz to się ujawnia, czyli tak jak powiedziałeś, wcześniejsze doświadczenia w pewnym momencie do czegoś się przydają.
Z tej perspektywy widzę, że wiele nitek jak gdyby prowadziło do tego momentu, a właściwie dwóch.
Pierwszy moment i to zabrzmi pięknie i tak storytellingowo (śmiech) był wtedy, gdy stałem na szczycie Mont Victoria w miejscowości Wellington, stolicy Nowej Zelandii w lutym tego roku. Wiatr wiał, to była 10 chyba, albo 9 bo wszystko się przewracało i było bardzo trudno utrzymać się na nogach. Z resztą w Wellington wieją niezłe wiatry, ale ten to już była przesada.
Usiadłem w związku z tym pod lasem nieopodal i przykryłem głowę kapturem i dosłownie natchnęła mnie koncepcja, po prostu poukładały mi się wszystkie te elementy z doświadczeń w jeden spójny, koherentny kształt wizji działania. Na zasadzie, że im głębiej w to wnikam, tym więcej widzę logiki.
Słyszałem kiedyś o człowieku, który będąc autystą jest rekordzistą świata w liczbie pi, w wymienianiu cyfr po przecinku podając nieprawdopodobną ich ilość. Zapytany jak Ty to robisz, odpowiedział, że to jest bardzo logiczne, ja widzę krajobrazy. Czyli jak patrzysz na krajobraz i ktoś się Ciebie pyta czy to jest brzoza czy rzeka, to mówisz brzoza, a dla niego to jest np. 3, a rzeka to 7 itd. i układa mu się całość. Tak więc im głębiej wchodzę w to, to jak gdyby mam poukładane więcej szczegółów, bardzo logicznie i widzę cały ten krajobraz.
To był ten moment natchnienia, w którą stronę mój biznes ma iść, czyli jaka jest wizja i misja – pojęcia, o które trzeba cały czas pieczołowicie dbać. Dodając do tego wartości mamy triplet zdrowej organizacji.
To był jeden moment i bardzo napalony po tym doświadczeniu widzę, że rezonuje on z otoczeniem, gdyż mając spotkania z dużą grupą ludzi, praktycznie każdy mówił, że czuje tu moc, bardzo mu się podoba i chce brać w tym udział. Co jest rzeczywiście dowodem na to, że to dobry plan, gdyż od samego początku są efekty.
KB: Czyli nie potrzebujesz żadnego młota, którym musiałbyś tę koncepcję komuś mocno wbijać do głowy?
GO: Nawet wręcz jeżeli mam takie zderzenia, to wtedy gdy ktoś ma po prostu inną ścieżkę życiową do czego ma przecież prawo, gdyż nie o to chodzi żeby porywać cały świat, to i tak postanowiłem otaczać się ludźmi, z którymi dobrze to rezonuje.
Natomiast ten drugi moment był 2-3 miesiące później w Northlandzie, pewnej bardzo ciepłej nocy przy pełni księżyca, czyli tak werterosko będzie to wyglądało (śmiech). Postanowiłem sobie pobiegać. Dzieci już spały, piękna pogoda, cykady, jakaś górka więc biegnę sobie i wbiegam na tę górkę. Zatrzymuję się i widzę pełny księżyc, ocean Spokojny, na którym są różne wyspy. Jedne bliżej to widzisz je wyraźniej inne dalsze toną w tej nocy. Chmury z dużą prędkością przetaczając się po niebie raz zasłaniając, raz odsłaniając księżyc powodują wrażenie migotania oceanu.
Poza tym spostrzegłem, że jestem na cmentarzu, który jest bardziej trawnikiem z małymi, skromnymi tabliczkami bez ogrodzenia niż nekropolia znana z europejskich miast…
… i wtedy, gdy popatrzyłem na tą migoczącą taflę oceanu tknęło mnie coś takiego, co nazywam tym fearlessness, czyli taką wewnętrzną nieustraszonością i nie chodzi o to, aby być jak superman, tylko o to, że po prostu nie masz obaw. Nie masz, a co jeśli się nie uda, a czy będę miał na to pieniądze, a czy więcej nie stracę, a może lepiej tego nie robić, czy ja się nadaję, czy znam wystarczająco język angielski…
… wszystko to poszło, nie było, nie miało znaczenia. Księżyc świeci, wiatr wieje, ocean jest tu od zawsze, ja na tym świecie jestem na moment i co się będę pierdzielił w szczegóły (śmiech). Więc jeżeli masz ugruntowaną wizję i misję, która jest Twoim mocnym przekonaniem, że chcesz to robić, ale nie takim wypracowanym, to musi Cię strzelić. Podejrzewam, że Ty teraz w swoim projekcie masz podobny przeskok i pewną determinację, że Ty już wiesz, że za specjalnie nie będziesz robić już nic innego, bo to jest Twoje Destination.
KB: Tak doskonale wiem o czym mówisz, też tak mam.
GO: Do tego odpuszczasz wszystkie zasady, nie masz żadnych barier, możesz być zupełnie swobodny, luźny, być sobą. Odpoczywać we wszystkim co robisz i nie przejmować się, żadną projekcją.
To jest dla mnie właśnie ten moment, kiedy pozbywasz się tego wszystkiego, tych wszystkich projekcji, że musisz coś zrobić, że jesteś uwikłany w jakieś konieczności, że jesteś jakimś trybem, po prostu rozwala to wszystko Twoja własna misja i wizja i to jest to number one. A number two to jest świadomość, że jeśli nie będziesz tego realizował to przegrasz, więc musisz odpuścić strach. Nie bój się, jedź, rób i tyle.
KB: Wobec tego od czego zacząć próby, podejście do życia bez samoutrudniania, czyli spełnienia?
Bardzo fajne pytanie zadałeś, mogę jedynie podzielić się swoim spojrzeniem na to.
Jest pewien obszar rzeczywistości wokół nas, w której musimy nauczyć się funkcjonować, żeby te elementy, które w niej są wziąć i poskładać sobie własną misję i nad tym faktycznie trzeba popracować. Gdzieś te wstępne wibracje, w którą stronę chcesz się rozwijać znasz, czyli czy jesteś artystą – malarzem, tancerzem czy np. piosenkarzem, czy raczej nauki ścisłe. Ta wiedza pozwala Ci przyciągać prawdopodobieństwa kolejnych zdarzeń. Tak naprawdę jeszcze nie wiesz gdzie Ci się to dopełni. Mówiąc inaczej wiesz do czego Ci bliżej i na tym polega ta praca i to jest pierwszy etap.
Natomiast, żeby to potem dobrze zafunkcjonowało potrzebny jest etap drugi, czyli świadomość pewnego złożenia, skomplikowania i relatywizmu rzeczywistości, to znaczy, np. jaka jest wartość złota, jaka była wartość franka, gdy ludzie brali w nim kredyty, a jaka jest dzisiaj wartość złota czy walut. A jak jest wartość wody, gdy Etiopia zamyka dopływ wody do Egiptu i Nil będzie kilkukrotnie mniej zasobny w wodę. Jaka jest wartość bezpieczeństwa światowego, naszego osobistego.
Na ile mamy ubezpieczyć się nie mając pojęcia o ewentualnym prawdopodobieństwie globalnego konfliktu. Takich czynników nie widzimy, i gdy to wszystko jest bardzo względne i bardzo, bardzo zmienne, dlatego popatrzyłbym na to nie ze strachem, o rany to wszystko się zmienia, gdyż zmiany zawsze były i oczekiwanie stabilizacji i bezpieczeństwa jest iluzją, która wpędza w pułapkę.
Popatrzyłbym na to, jak na szansę, możliwości i odłączyłbym to od wszelkich Twoich projekcji, jak ma być. Odrzuć wszelkie scenariusze i przyjmij, że wszystko może się wydarzyć i zastanów się jak Ty możesz na to reagować. Zacznij oduczać się wszystkiego co wiesz i obserwujesz, gdyż np. nie będzie tak, że ludzie będą kontaktowali się przez telefon, nie będzie tak, że ludzie będą jeździli swoimi samochodami i wlewali do baków paliwo. Wiele rzeczy będzie zupełnie innych.
KB: Tak jak obecnie jest z listami pisanymi ręcznie. Osobiście nie pamiętam, kiedy ostatnio dostałem jakikolwiek list napisany ręcznie.
GO: Pewnie w podstawówce (śmiech).
I to wszystko się zmienia i dopuszczasz wszelkie możliwości stosując dwuetapowy proces, w którym najpierw się uczysz i doświadczasz, a później oduczasz się tego wszystkiego względnością rzeczy.
Jednocześnie wybieraj obszary z Twojego funkcjonowania życiowego unikając zbędnego ryzyka i zaglądania tam, gdzie nie tylko możesz coś zrobić, ale i stracić zdrowie czy życie. gdyż jest to głupotą. Intuicyjnie będziesz wiedzieć, które z tych tematów czy wyborów są dobre i w miarę przyjaznym otoczeniem, a które są złe i tak się poruszaj.
KB: I ostatnie pytanie: jakie masz sposoby na samoutrudnianie?
Odpuść. Po angielsku release, czyli daj rzeczom, zdarzeniom dziać się samym, bez napinania się, że wszystko trzeba organizować do końca. W pewnym momencie rzeczy zaczynają się wyłaniać właściwe rzeczy, takie na poziomie intuicji i głębszego poznania świata i rozumienia tego co ustaliła fizyka kwantowa, czyli ile zależy od obserwatora. Czyli wystarczy, że przestaniesz na siłę pisać plany i upierać się co do swoich projekcji celów, a po prostu odpuść i zacznij funkcjonować z odważną wizją życiowo-zawodową tego co naprawdę chcesz zrobić. To co powinno się od razu robić. Nie powinno robić się żadnej kariery, ale od razu swoją misję życiowo-zawodową. Robienie kariery to już jest wchodzenie w projekcje, to już jest zasłanianie się, to już jest mówienie sobie, że najpierw muszę skończyć studia, później zdobyć doświadczenie i dopiero wtedy będę mógł coś zrobić.
To jest nieprawda. Po prostu realizuj swoją misję, a podczas tego poznasz wszystko co potrzebne, zdobędziesz doświadczenia i nie będziesz musiał później się tego oduczać, zresztą zgodnie z tym co piszesz na swoim blogu w artykule pt. Oduczanie, to najlepsza nauka
Po co się później oduczać tych wszystkich wzorców, które tak naprawdę są tylko mapą interpretacyjną po to, aby móc się z powrotem zamknąć i z powrotem sobie utrudniać realizację tej wizji.
Zdjęcie tego jest momentem, momentem, w którym przestajesz się bać, bo i tak po pierwsze przecież umrzemy, życie jest krótkie, więc nie warto robić rzeczy małych i od razu trzeba speedować do przodu pełną parą.
Po drugie ustalić z czym rezonuje Twoja energia, z jaką wizją. Jeżeli to Ci się wyłania w sposób klarowny i ma to taki charakter powołania, to wówczas się niczego nie boisz i służysz tej wizji i ją dopnij.
Gdy już ją dopniesz to usiądź na werandzie, napij się dobrego alkoholu patrząc na zachodzące słońce i powiedz: dobra zrobiłem swoje.
KB: A kiedy siadasz na tej werandzie? Masz na myśli pod koniec życia, czy raczej wcześniej?
GO: Teraz, zaraz, gdyż spełniony jesteś od samego początku, masz spójną wizję, masz power, masz skrzydła, lecisz, dużo się poświęcasz, bardzo mocno pracujesz. Potem porywasz innych za sobą, bo jeśli robisz to tylko dla siebie, to raczej się nie uda, gdyż jesteś w jakiejś społeczności, współuzależnieniu od innych. I gdy inni pójdą za tobą, za twoim działaniem, ale nie w sensie bycia liderem, ale w sensie, że to co robisz ma wpływ na innych ludzi i będziesz to odczuwał, to będziesz mieć dużo pracy.
Później ta praca się usystematyzuje, potem będzie miała jakiś naturalny bieg i flow i gdy będą występowały procesy w tym Twoim dziele stworzenia, to wtedy będzie to już samo grało, turkusowo się wzmacniało, to wtedy możesz usiąść sobie na tej werandzie, ale Ty już jesteś spełniony od samego początku. Nie ma tak, że spełnienie jest na samym końcu, ono pojawia się, gdy Ty pozbywasz się SamoUtrudniania.
To było świetne spotkanie przepełnione po brzegi doświadczeniami wprost od doświadczonego i spełniającego się przedsiębiorcy Grzegorza z Umbrella.pl
Pozdrawiam
Karol
Pomysłodawca projektu SamoUtrudnianie.pl