Oblicza SamoUtrudniania #7 – zasługiwanie

klawisze pianina i męska oraz dziecięca dłoń gotowe do gry, jako symbol zasługiwanie

Oblicza SamoUtrudniania #7

Cel dla efektu / nagrody poza potencjałem szybkiej rezygnacji ma jeszcze jedną poważną konsekwencję – zasługiwanie.

Ustalanie celów c.d.

Jeżeli będziemy sobie i nie daj Boże dzieciom programować styl motywacji nagrodą, to w niezauważalny sposób dojdziemy do miejsca w którym:

– nie ma nagrody – nic nie robię;

– dostałem nagrodę przypadkowo, bez ciężkiej lub jakiejkolwiek pracy (np. wygrana w totolotka) – mam wyrzuty sumienia, depresję i podświadomy przymus oddania lub stracenia nagrody.

Pojawia się ewidentna pułapka mentalna – nie zasługuję na nagrody, bo są z nimi tylko same kłopoty. Albo trzeba się naharować, jak wół albo łatwo przyszło, łatwo poszło.

Zasługiwanie.

Takie osoby mają bardzo częsty problem z SamoUtrudnianiem:

– utrudniają, żeby się napracować i zaspokoić potrzebę trudności w osiąganiu celów;

– utrudniają, gdyż trudno im zaakceptować, że „zasługują” na nagrody.

Cel nastawiony na proces owszem również wymusza pracę, czasem również ciężką, ale jednocześnie daje poczucie sprawczości, odpowiedzialności i świadomości, że regularny wysiłek przynosi czasem „nieregularne”, dodatkowe super nagrody.

Pomagam i Ułatwiam
Karol

Zapraszam na warsztaty

Oblicza Samoutrudniania #6 – Ustalanie Celów

Przód czerwonego samochodu z reflektorem, jako symbol Ustalania Ceów

Oblicza SamoUtrudniania #6

Ustalanie celów na efekt, jest może efektowne, ale z pewnością nie efektywne.

Jeśli naprawdę, ale tak NAPRAWDĘ zależy Ci na Twoim celu, to zdefiniuj go jako cel na proces.

Zamiana jest stosunkowo prosta, a rezultaty o niebo lepsze.

Dlaczego warto zmienić efekty na proces?

Dlatego, że najczęściej na efekty mamy ograniczony, a na proces ogromny wpływ.

Dlatego, że myśląc o celu na efekt możemy się szybko zniechęcić, gdyż jest on tak odległy, że aż deprymujący (ustalanie małych i w 100% osiągalnych też celów nie motywuje).

Dlatego, że na proces mamy bezpośredni wpływ.

Dlatego, że po każdym dniu mamy poczucie faktycznej realizacji celu.

Jak dokonać zamiany?

Zgodnie ze sztuką, podziel cel na mniejsze części i przydziel im codzienne czynności, z których zrób cel na proces.

Przykład.

200 000 zł zysku w 3 miesiące oznacza 66 000 miesięcznie, czyli 3 300 zł dziennie (dni robocze), czyli np. 5 rozmów handlowych dziennie.

Cel na efekt – Do końca tego roku zarobię 200 000 zł.

Cel na proces – Każdego dnia przeprowadzę 5 rozmów handlowych.

Pomagam i Ułatwiam
Karol

Zapraszam na warsztaty

Oblicza SamoUtrudniania #5 – zaniedbanie

 pijany mężczyzna leży na stole, a obok jest dziecko jako symbol zaniedbanie

Oblicza SamoUtrudniania #5

Zaniedbanie, a SamoUtrudnianie, czyli na wszelki wypadek coś zaniedbam, żeby w sytuacji porażki mieć usprawiedliwienie.

Tak, na tym właśnie polega samoutrudnianie.

Przykład – zaniedbanie.

Dobieranie do zespołu słabych graczy.

Manager mając przed sobą trudny projekt, zaprasza lub „łaskawie” zgadza się na współpracę z niedoświadczonymi lub słabymi w danej dziedzinie pracownikami.

Wszystko po to, aby: 
– w sytuacji ewentualnej wygranej cieszyć się podwójnie – Odniosłam/em wielki sukces pomimo słabych graczy w zespole.

– w sytuacji porażki móc wszem i wobec mówić – No jak miałem odnieść sukces skoro w zespole byli tak słabi zawodnicy?

Pomagam i Ułatwiam
Karol

Zapraszam na warsztaty

logo Facebook zaniedbanie

Oblicza SamoUtrudniania #3 – niepewna samoocena

Mężczyzna wieczorem na tle sklepów, ulicy, ale na zdjęciu nie ma głowy, jako symbol niepewna samoocena

Oblicza SamoUtrudniania #3

Z czego najczęściej wynika wysoka, ale niepewna samoocena?

Ze wzmacniania pozytywnego sukcesów lub dawania nagród w sytuacji niepewnej lub nawet zerowej zasługi, np. przywileje z tytułu urodzenia w danej rodzinie lub nieustanne pochwały urody, wzrostu czy zamiłowania do czegoś.

Innymi słowy jeśli w przeszłości osoba często była chwalona, nagradzana np. za wyniki, które były efektem zasobów, na które nie ma się wpływu, to efekt buduje wysoką samoocenę, a świadomość braku wpływu destabilizuje ją.

Stąd tak wiele osób gra w gry hazardowe, zwłaszcza po większej wygranej lub odchodzi z etatu i zakłada samotnie własny biznes wiedziona sukcesami, które mogły być związane np. z marką lub współuczestnictwem wielu innych osób.

W ten sposób: 
rozpadło się wiele zespołów muzycznych;
straciło pracę wiele stylistek, projektantów, grafików, etc.;
przegrało mecze wiele drużyn piłkarskich z wychwalanymi gwiazdami w składzie.

Pomagam i Ułatwiam
Karol

Zapraszam na warsztaty

Oblicza SamoUtrudniania #2 – wysoka samoocena

Żyrafy na łące, jako symbol wysoka samoocena

Oblicza SamoUtrudniania #2

Wysoka Samoocena.

SamoUtrudnianie stosują m. in. osoby z wysoką, ale niepewną samooceną.

Jest to poważny dla nich problem, gdyż zanim dopuszczą do siebie ten fakt mija wiele lat, wiele frustracji, zmiany partnera, PRACY – BIZNESU, etc.

W pewnym sensie jest to zrozumiałe, gdyż dla każdego z nas samoocena jest bardzo ważna, a im wyższa tym lepiej. Jednak tu jest podobnie, jak z łodygą zboża, która „dostała” za dużo nawozu – jest wysoka, wyróżnia się na tle innych, ale w najważniejszej chwili, tuż przed żniwami pada na ziemię i potrzebuje specjalistycznej pomocy, aby wstać i dać coś od siebie innym.

Co ciekawe, nawet wtedy, kiedy leży zagrożona bezużytecznością wciąż jest dumna, że jest, może nie najwyższa, ale za to najdłuższa.

Pomagam i Ułatwiam
Karol

Zapraszam na warsztaty

Jak przestać SamoUtrudniać – Wywiad z Grzegorzem Osóbką

Karol Bartkowski i Grzegorz Osóbka uśmiechnięci rozmawiają

Jak przestać SamoUtrudniać – Wywiad z Grzegorzem Osóbką

Kilka dni temu miałem okazję przeprowadzić wywiad z facetem, którego występki i poczynania, przykuły moją uwagę i to bardzo.
Wyobraź sobie, że prowadząc w Polsce agencję marketingową Umbrella Marketing Group przyczynił się właśnie do powstania 2 zagranicznych filii – jednej w Nowej Zelandii, a drugiej w Afryce!

Obserwując jego profil na FB i LinkedIn pomyślałem, że choćby nie wiem co, muszę się z nim spotkać i o to wszystko wypytać, gdyż jakby nie było otwarcie filii tak daleko, w tak krótkim czasie wymaga nie tyle pomysłu, co usunięcia samoutrudniania z głowy.

Grzegorz Osóbka, bo o nim mowa z chęcią i dużą otwartością podzielił się ze mną swoimi doświadczeniami i strategiami na “walkę” z samoutrudnianiem, aby żyć życiem bez strachu.

GO – Grzegorz Osóbka
KB – Karol Bartkowski

Po powitaniu i włączeniu dyktafonu, od razu przeszliśmy do konkretów.

KB: Grzegorz, co według Ciebie jest po drugiej stronie samoutrudniania?

GO: To jest najciekawsza kwestia zagadnienia samoutrudniania, gdyż można się skupić na tym co najważniejsze. Gdybyśmy samoutrudnianie potraktowali jako opaskę na oczach, to zamiast się jej przyglądać, o nią martwić i przejmować, wystarczy ją zdjąć i już. Dzięki temu bardzo szybko zobaczymy co jest po drugiej stronie. Sama opaska nie jest warta nawet wspominania, czy zajmowania. Ona tylko zasłania nam widok.

Dlatego uważam, że Twoja misja zawodowo-życiowa, Karolu, skoncentrowana na samoutrudnianiu ma ogromny power. Wynika on stąd, że właściwie doprowadzasz ludzi do tego, aby zdjęli tę opaskę i możesz co najwyżej za dwa dni przyjść i zobaczyć czy na pewno ktoś ją wyrzucił i czy jej nie schował na wszelki wypadek, że jak będzie brzydka pogoda to będzie mógł sobie zasłonić oczy z powrotem.

A wracając do pytania – to co jest na zewnątrz wyłania się tylko dzięki temu co jest wewnątrz i ja to nazywam nieustraszonością takim “fearlessness”. Gdy w pewnym momencie okazuje się, że nie masz co trzymać się kurczowo swoich projekcji, które zawsze były dla Ciebie takim wygodnym “inboksem”, w którym mogłeś się odnaleźć, w którym mogłeś sobie postracjonalizować swoje porażki, albo nakręcać się swoimi celami i gdy z tym skończysz, gdy wyjdziesz z tego, to właśnie wtedy znajdziesz to co moim zdaniem jest po drugiej stronie samoutrudniania czyli spełnienie.

KB: A czo owo spełnienie u Ciebie obecnie występuje?

GO: Tak, ma teraz moment, w którym realizuję od pół roku, swoją misję życiowo-zawodową polegającą na tym, aby zbudować międzynarodową, globalną crowdsourcingową opartą na wiedzy, społecznościową sieć agencji marketingowych i mi to wychodzi. Gdybyś mnie w zeszłym roku zapytał co ja będę robił za rok, to na pewno nie powiedziałbym Ci, że za miesiąc wyjeżdżam do Auckland w Nowej Zelandii występować na seminarium inaugurującym Umbrella Marketing Group w tym kraju i jestem tam wypromowany przez partnera, jako gwiazda i guru marketingu z Europy. Przyjeżdża wielki dr Osóbka i będzie zachęcał wszystkich do metodyk marketingu zintegrowanego (śmiech).

Właściwie nic wielkiego się nie stało, wystarczyło poczuć powołanie i nieustraszoność oraz przyjąć taki scenariusz. Obecnie jest również końcówka ustaleń co do Umbrelli w Afryce, która obejmie Ugandę, Tanzanię – wszystkie takie młode kraje afrykańskie, które mają bardzo dużą dynamikę wzrostu gospodarczego. Potem będzie Kazachstan, USA, Dubai, Chiny. Obecnie poszukuję inwestorów na te części świata i się tego nie boję, a nawet jeśli się nie uda to i tak lepiej, że to robię, niż gdybym tego nie robił.

KB: Tak tu też się zgadzam z Tobą w 100%, gdyż nasze doświadczenia, często wracają do nas w najmniej oczekiwanym momencie i choć gdy je zdobywaliśmy to, np. akurat wtedy nie odnieśliśmy sukcesu, ale po kilku latach nagle okazuje się, że obecnie są kluczowe i pozwalają nam na małe bądź duże zwycięstwo.

GO: O tak, masz rację.

KB: Mówiłeś, że w tym spełnieniu działasz od około roku, powiedz zatem jak do tego doszło, czy był tego jakiś scenariusz, który można przekazać innym?

Umbrella ma 13 lat przez które coraz bardziej się rozwijała, coraz bardziej akceptowałem fakty, które zdarzały się po prostu, że obsługujemy klientów międzynarodowych. Zacząłem jeździć do Londynu i poznawać ludzi. To była praca, którą wykonując nie było świadomości, że robimy coś dużego, dopiero teraz to się ujawnia, czyli tak jak powiedziałeś, wcześniejsze doświadczenia w pewnym momencie do czegoś się przydają.

Z tej perspektywy widzę, że wiele nitek jak gdyby prowadziło do tego momentu, a właściwie dwóch.

Pierwszy moment i to zabrzmi pięknie i tak storytellingowo (śmiech) był wtedy, gdy stałem na szczycie Mont Victoria w miejscowości Wellington, stolicy Nowej Zelandii w lutym tego roku. Wiatr wiał, to była 10 chyba, albo 9 bo wszystko się przewracało i było bardzo trudno utrzymać się na nogach. Z resztą w Wellington wieją niezłe wiatry, ale ten to już była przesada.

widok zatoki i gór

Usiadłem w związku z tym pod lasem nieopodal i przykryłem głowę kapturem i dosłownie natchnęła mnie koncepcja, po prostu poukładały mi się wszystkie te elementy z doświadczeń w jeden spójny, koherentny kształt wizji działania. Na zasadzie, że im głębiej w to wnikam, tym więcej widzę logiki.

Słyszałem kiedyś o człowieku, który będąc autystą jest rekordzistą świata w liczbie pi, w wymienianiu cyfr po przecinku podając nieprawdopodobną ich ilość. Zapytany jak Ty to robisz, odpowiedział, że to jest bardzo logiczne, ja widzę krajobrazy. Czyli jak patrzysz na krajobraz i ktoś się Ciebie pyta czy to jest brzoza czy rzeka, to mówisz brzoza, a dla niego to jest np. 3, a rzeka to 7 itd. i układa mu się całość. Tak więc im głębiej wchodzę w to, to jak gdyby mam poukładane więcej szczegółów, bardzo logicznie i widzę cały ten krajobraz.

To był ten moment natchnienia, w którą stronę mój biznes ma iść, czyli jaka jest wizja i misja – pojęcia, o które trzeba cały czas pieczołowicie dbać. Dodając do tego wartości mamy triplet zdrowej organizacji.

To był jeden moment i bardzo napalony po tym doświadczeniu widzę, że rezonuje on z otoczeniem, gdyż mając spotkania z dużą grupą ludzi, praktycznie każdy mówił, że czuje tu moc, bardzo mu się podoba i chce brać w tym udział. Co jest rzeczywiście dowodem na to, że to dobry plan, gdyż od samego początku są efekty.

KB: Czyli nie potrzebujesz żadnego młota, którym musiałbyś tę koncepcję komuś mocno wbijać do głowy?

GO: Nawet wręcz jeżeli mam takie zderzenia, to wtedy gdy ktoś ma po prostu inną ścieżkę życiową do czego ma przecież prawo, gdyż nie o to chodzi żeby porywać cały świat, to i tak postanowiłem otaczać się ludźmi, z którymi dobrze to rezonuje.

Natomiast ten drugi moment był 2-3 miesiące później w Northlandzie, pewnej bardzo ciepłej nocy przy pełni księżyca, czyli tak werterosko będzie to wyglądało (śmiech). Postanowiłem sobie pobiegać. Dzieci już spały, piękna pogoda, cykady, jakaś górka więc biegnę sobie i wbiegam na tę górkę. Zatrzymuję się i widzę pełny księżyc, ocean Spokojny, na którym są różne wyspy. Jedne bliżej to widzisz je wyraźniej inne dalsze toną w tej nocy. Chmury z dużą prędkością przetaczając się po niebie raz zasłaniając, raz odsłaniając księżyc powodują wrażenie migotania oceanu.

księżyc nad górami

Poza tym spostrzegłem, że jestem na cmentarzu, który jest bardziej trawnikiem z małymi, skromnymi tabliczkami bez ogrodzenia niż nekropolia znana z europejskich miast…

… i wtedy, gdy popatrzyłem na tą migoczącą taflę oceanu tknęło mnie coś takiego, co nazywam tym fearlessness, czyli taką wewnętrzną nieustraszonością i nie chodzi o to, aby być jak superman, tylko o to, że po prostu nie masz obaw. Nie masz, a co jeśli się nie uda, a czy będę miał na to pieniądze, a czy więcej nie stracę, a może lepiej tego nie robić, czy ja się nadaję, czy znam wystarczająco język angielski…

… wszystko to poszło, nie było, nie miało znaczenia. Księżyc świeci, wiatr wieje, ocean jest tu od zawsze, ja na tym świecie jestem na moment i co się będę pierdzielił w szczegóły (śmiech). Więc jeżeli masz ugruntowaną wizję i misję, która jest Twoim mocnym przekonaniem, że chcesz to robić, ale nie takim wypracowanym, to musi Cię strzelić. Podejrzewam, że Ty teraz w swoim projekcie masz podobny przeskok i pewną determinację, że Ty już wiesz, że za specjalnie nie będziesz robić już nic innego, bo to jest Twoje Destination.

KB: Tak doskonale wiem o czym mówisz, też tak mam.

GO: Do tego odpuszczasz wszystkie zasady, nie masz żadnych barier, możesz być zupełnie swobodny, luźny, być sobą. Odpoczywać we wszystkim co robisz i nie przejmować się, żadną projekcją.

To jest dla mnie właśnie ten moment, kiedy pozbywasz się tego wszystkiego, tych wszystkich projekcji, że musisz coś zrobić, że jesteś uwikłany w jakieś konieczności, że jesteś jakimś trybem, po prostu rozwala to wszystko Twoja własna misja i wizja i to jest to number one. A number two to jest świadomość, że jeśli nie będziesz tego realizował to przegrasz, więc musisz odpuścić strach. Nie bój się, jedź, rób i tyle.

KB: Wobec tego od czego zacząć próby, podejście do życia bez samoutrudniania, czyli spełnienia?

Bardzo fajne pytanie zadałeś, mogę jedynie podzielić się swoim spojrzeniem na to.

Jest pewien obszar rzeczywistości wokół nas, w której musimy nauczyć się funkcjonować, żeby te elementy, które w niej są wziąć i poskładać sobie własną misję i nad tym faktycznie trzeba popracować. Gdzieś te wstępne wibracje, w którą stronę chcesz się rozwijać znasz, czyli czy jesteś artystą – malarzem, tancerzem czy np. piosenkarzem, czy raczej nauki ścisłe. Ta wiedza pozwala Ci przyciągać prawdopodobieństwa kolejnych zdarzeń. Tak naprawdę jeszcze nie wiesz gdzie Ci się to dopełni. Mówiąc inaczej wiesz do czego Ci bliżej i na tym polega ta praca i to jest pierwszy etap.

Natomiast, żeby to potem dobrze zafunkcjonowało potrzebny jest etap drugi, czyli świadomość pewnego złożenia, skomplikowania i relatywizmu rzeczywistości, to znaczy, np. jaka jest wartość złota, jaka była wartość franka, gdy ludzie brali w nim kredyty, a jaka jest dzisiaj wartość złota czy walut. A jak jest wartość wody, gdy Etiopia zamyka dopływ wody do Egiptu i Nil będzie kilkukrotnie mniej zasobny w wodę. Jaka jest wartość bezpieczeństwa światowego, naszego osobistego.

Na ile mamy ubezpieczyć się nie mając pojęcia o ewentualnym prawdopodobieństwie globalnego konfliktu. Takich czynników nie widzimy, i gdy to wszystko jest bardzo względne i bardzo, bardzo zmienne, dlatego popatrzyłbym na to nie ze strachem, o rany to wszystko się zmienia, gdyż zmiany zawsze były i oczekiwanie stabilizacji i bezpieczeństwa jest iluzją, która wpędza w pułapkę.

Popatrzyłbym na to, jak na szansę, możliwości i odłączyłbym to od wszelkich Twoich projekcji, jak ma być. Odrzuć wszelkie scenariusze i przyjmij, że wszystko może się wydarzyć i zastanów się jak Ty możesz na to reagować. Zacznij oduczać się wszystkiego co wiesz i obserwujesz, gdyż np. nie będzie tak, że ludzie będą kontaktowali się przez telefon, nie będzie tak, że ludzie będą jeździli swoimi samochodami i wlewali do baków paliwo. Wiele rzeczy będzie zupełnie innych.

KB: Tak jak obecnie jest z listami pisanymi ręcznie. Osobiście nie pamiętam, kiedy ostatnio dostałem jakikolwiek list napisany ręcznie.

GO: Pewnie w podstawówce (śmiech).

I to wszystko się zmienia i dopuszczasz wszelkie możliwości stosując dwuetapowy proces, w którym najpierw się uczysz i doświadczasz, a później oduczasz się tego wszystkiego względnością rzeczy.

Jednocześnie wybieraj obszary z Twojego funkcjonowania życiowego unikając zbędnego ryzyka i zaglądania tam, gdzie nie tylko możesz coś zrobić, ale i stracić zdrowie czy życie. gdyż jest to głupotą. Intuicyjnie będziesz wiedzieć, które z tych tematów czy wyborów są dobre i w miarę przyjaznym otoczeniem, a które są złe i tak się poruszaj.

KB: I ostatnie pytanie: jakie masz sposoby na samoutrudnianie?

Odpuść. Po angielsku release, czyli daj rzeczom, zdarzeniom dziać się samym, bez napinania się, że wszystko trzeba organizować do końca. W pewnym momencie rzeczy zaczynają się wyłaniać właściwe rzeczy, takie na poziomie intuicji i głębszego poznania świata i rozumienia tego co ustaliła fizyka kwantowa, czyli ile zależy od obserwatora. Czyli wystarczy, że przestaniesz na siłę pisać plany i upierać się co do swoich projekcji celów, a po prostu odpuść i zacznij funkcjonować z odważną wizją życiowo-zawodową tego co naprawdę chcesz zrobić. To co powinno się od razu robić. Nie powinno robić się żadnej kariery, ale od razu swoją misję życiowo-zawodową. Robienie kariery to już jest wchodzenie w projekcje, to już jest zasłanianie się, to już jest mówienie sobie, że najpierw muszę skończyć studia, później zdobyć doświadczenie i dopiero wtedy będę mógł coś zrobić.

To jest nieprawda. Po prostu realizuj swoją misję, a podczas tego poznasz wszystko co potrzebne, zdobędziesz doświadczenia i nie będziesz musiał później się tego oduczać, zresztą zgodnie z tym co piszesz na swoim blogu w artykule pt. Oduczanie, to najlepsza nauka

Po co się później oduczać tych wszystkich wzorców, które tak naprawdę są tylko mapą interpretacyjną po to, aby móc się z powrotem zamknąć i z powrotem sobie utrudniać realizację tej wizji.

Zdjęcie tego jest momentem, momentem, w którym przestajesz się bać, bo i tak po pierwsze przecież umrzemy, życie jest krótkie, więc nie warto robić rzeczy małych i od razu trzeba speedować do przodu pełną parą.

Po drugie ustalić z czym rezonuje Twoja energia, z jaką wizją. Jeżeli to Ci się wyłania w sposób klarowny i ma to taki charakter powołania, to wówczas się niczego nie boisz i służysz tej wizji i ją dopnij.

Gdy już ją dopniesz to usiądź na werandzie, napij się dobrego alkoholu patrząc na zachodzące słońce i powiedz: dobra zrobiłem swoje.

KB: A kiedy siadasz na tej werandzie? Masz na myśli pod koniec życia, czy raczej wcześniej?

GO:  Teraz, zaraz, gdyż spełniony jesteś od samego początku, masz spójną wizję, masz power, masz skrzydła, lecisz, dużo się poświęcasz, bardzo mocno pracujesz. Potem porywasz innych za sobą, bo jeśli robisz to tylko dla siebie, to raczej się nie uda, gdyż jesteś w jakiejś społeczności, współuzależnieniu od innych. I gdy inni pójdą za tobą, za twoim działaniem, ale nie w sensie bycia liderem, ale w sensie, że to co robisz ma wpływ na innych ludzi i będziesz to odczuwał, to będziesz mieć dużo pracy.

Później ta praca się usystematyzuje, potem będzie miała jakiś naturalny bieg i flow i gdy będą występowały procesy w tym Twoim dziele stworzenia, to wtedy będzie to już samo grało, turkusowo się wzmacniało, to wtedy możesz usiąść sobie na tej werandzie, ale Ty już jesteś spełniony od samego początku. Nie ma tak, że spełnienie jest na samym końcu, ono pojawia się, gdy Ty pozbywasz się SamoUtrudniania.

selfie Grzegorz Osóbka i Karol Bartkowski

To było świetne spotkanie przepełnione po brzegi doświadczeniami wprost od doświadczonego i spełniającego się przedsiębiorcy Grzegorza z Umbrella.pl

Pozdrawiam
Karol

Pomysłodawca projektu SamoUtrudnianie.pl

Kto tu żądzi? Ty czy Twuj muzg? Czyli warzna wiedza o procesie uczenia się

Tory kolejowe, symbolizujące ograniczenia w i nawykowe myślenie

Kto tu żądzi? Ty czy Twuj muzg? Czyli warzna wiedza o procesie uczenia się

 

Jestem ciekaw jak rozkłada się procent osób, które :

  1. Przeczytają treść, nie zauważywszy błędów w tytule.
  2. Przeczytają treść z nadzieją na pośmianie się z analfabety.
  3. Przejdą od razu do formularza kontaktowego i prześlą mi miłą lub
    „miłą” wiadomość informującą o błędach.
  4. Nawet nie zajrzą oburzone, zniesmaczone etc.

Dlaczego o tym piszę?

Okazuje się, że nasze mózgi uwielbiają wszelkie drogi na skróty (być może ze względu na ogromną ilość podświadomych procesów?) do tego stopnia, że wszelkie uzyskiwane świadomie lub nie świadomie informacje najczęściej przyjmuje tylko częściowo.

Co stanowi poważny problem w całym procesie nauki, gdyż nie wiedząc o tym procesie zdajemy się na łaskę zapracowanego i skupionego na naszym bezpieczeństwie mózgu, który:

Chętnie opiera się na posiadanej już wiedzy i odrzuca inne warianty
i możliwości ze zwykłej wygody i bezpieczeństwa;

Ten problem, w brew pozorom dotyczy ekspertów i specjalistów w określonej dziedzinie i książkowo wręcz łączy się z SamoUtrudnianiem, a dokładniej z ochroną samooceny.

Ekspert, któremu wielokrotnie potwierdzono, że jest ekspertem właśnie będzie dążył do utrzymania tej opinii poprzez spowolnienie własnego rozwoju w celu ochrony samooceny, a zwłaszcza wtedy, gdy kilka razy spotkał się z zagadnieniami w jego dziedzinie, o których nie wiedział.

Naturalnym wówczas odruchem jest wycofanie się, aby zweryfikować swoją wiedzę i ocenić powagę sytuacji. Jednak wystarczy, że problem się oddali i w tym czasie ekspert znów otrzyma kilka potwierdzeń swojej pozycji, a mózg przyjmie to z ulgą i skutecznie zniechęci do dalszej eksploracji zagadnienia. (częściowo przypomina to efekt Krugera-Dunninga, o którym poczytasz TU.

Najchętniej przyjmuje tylko te informacje, które są zgodne z jakimikolwiek już posiadanymi;

Można to sobie wyobrazić, że nasza wiedza to misterny witraż składający się z elemencików o określonym kształcie, kolorze, gramaturze etc. Jeśli więc nie panujemy świadomie nad zdobywaniem wiedzy, to przyswajamy jej tylko tę część informacji, którą nasz mózg naturalnie uzna za pasującą do jego własnego wzoru.

Daje się nabierać na efekt halo; 

Załóżmy, że nasz znajomy podsunął nam świetny pomysł na rozwiązanie naszego problemu z samochodem. Na początku niechętnie, ale spróbowaliśmy i o dziwo okazało się, że było to rozwiązanie wręcz genialne.

Minęło trochę czasu i znów skorzystaliśmy z rady naszego znajomego, która też pomogła pomimo iż dotyczyła posadzonych w naszym ogródku drzewek i gdy sytuacja powtórzy się chociaż 3-4 razy, to do kogo ruszymy z następnym problemem?

Oczywiście, że do znajomego, tylko pozostaje pytanie czy będziemy jednak weryfikować otrzymane od naszego „eksperta” rozwiązania? Czy będziemy mieli na tyle odwagi? Czy będziemy mieli na tyle chęci?

Jak się przed tymi skrótami bronić? (choć czy to nie brzmi paradoksalnie, żeby bronić się przed własnym mózgiem?)

Kilka pomysłów:


„Odrywajmy” się od schematów myślowych poprzez zmianę otoczenia i zamiast w biurze, jak co dzień popracujmy na plaży lub też w biurze, ale zaprzyjaźnionej firmy.O pomoc w rozwiązaniu problemu poprośmy osoby, które teoretycznie kompletnie się na rozwiązaniu nie znają, jednak mogą rzucić nieoczekiwanie inne światło. Pod warunkiem jednak, że pozwolisz „innokształtnej” wiedzy dotrzeć do Twojej świadomości.


Poczytajmy prasę, książki, blogi czy wiadomości na tematy zupełnie dla nas nieznane, ale z nastawieniem na „dziurawienie” zapory, która wpuszcza to co znane;Dla mnie, 5 lat temu takim tematem była psychologia, która dzisiaj jest tym głównym 🙂 Innym zagadnieniem była wiedza o naszym organizmie od budowy, po procesy chemiczne i hormonalne. Poza tym kryptowaluty, metale szlachetne, ale i ezoteryka, bioenergoterapia, astrologia i wiele innych.


Świadomie nie dowierzaj wiedzy ekspertów, w tym również swojej!Świadomie zadawaj sobie przeróżne pytania, np. a co jeśli to nieprawda?
A co jeśli to nie pasuje do mojej sytuacji? A co jeśli zrobiłabym/zrobiłbym odwrotnie?

Pytaj u źródła. Jeśli przeczytasz jakąś książkę, artykuł lub opracowanie naukowe, to napisz do autora wiadomość z kilkoma pytaniami – ta strategia szybko nauczy Cię wnikliwego zgłębiania wiedzy, gdyż jeśli chcesz o danym temacie podyskutować z autorem, to oznacza, że musisz go dostatecznie, a przede wszystkim świadomie zgłębić.
Zrób tak chociaż raz na 3-6 miesięcy.

A co wspólnego z tym artykułem mają błędy w tytule?
Pomyśl samodzielnie i zapytaj autora 🙂 pisząc na adres karol@samoutrudnianie.pl

Pozdrawiam
Karol

 

Oduczanie to najlepsza nauka

Oduczanie to najlepsza nauka

Obserwacje ➡️ doświadczanie.
Obserwacje ➡️ zmiany.
Obserwacje ➡️ efekty.

Stosując tą prostą w brzmieniu, ale niełatwą w zastosowaniu strategię odkrywam wciąż nowe możliwości i efekty jakie daje praca nad eliminowaniem
SamoUtrudniania.

Okazuje się, że na pewnym etapie rozwoju i eksperckości potrzebujemy wykonać krok w tył, aby następnie ruszyć ostro kilka kroków w przód.

Efekt Krugera-Dunniga

Zjawisko to zostało opisane w eksperymencie Justina Krugera i Davida Dunninga, i nazwane efektem Krugera-Dunniga (w wersji oryginalnej nazwiska są w odwrotnej kolejności, czyli Dunnig-Kruger effect).

Obaj Panowie odkryli, że:

  1. Osoby o niskich kompetencjach w danej dziedzinie mają tendencję do przeceniania swoich możliwości.
  2. Osoby o wysokich kompetencjach mają tendencję do niedoceniania swoich możliwości.
    Po więcej o efekcie Krugera-Duninga odsyłam do wujka google i cioci Wikipedii.

Wracając tymczasem do tematu wpisu i drugiego punktu odkrycia Panów z Uniwersytetu Cornella, okazuje się, że trend nakazujący permanentny rozwój jednostki w każdym lub przynajmniej wielu obszarach (np. pracownika, eksperta, lidera, kierowcy, żony/męża, matki/ojca, dietetyka, obywatela i wielu, wielu innych) może prowadzić i często prowadzi do „przeładowania systemu”.

Czyli?

2 + 2 ≠ 4

Czyli wielokanałowego połączenia poszczególnych elementów różnych zagadnień i w konsekwencji właściwie niemożliwe do przewidzenia reakcje umysłu na te sojusze…

Czyli 2+2 raczej nigdy nie równa się 4, gdyż stale pobudzony mózg, któremu odbieramy prawo do w pełni naturalnego stanu bezczynności, a tym samym regeneracji psycho-fizycznej, jak i ugruntowania wiedzy, pracuje nieustannie  (o wyłączeniu wyłącznika przeczytasz w dalszej części wpisu).

Dzieje się tak dlatego, że nic we wszechświecie nie znosi próżni (nie mylić
z bezczynnością), czyli jeśli wprowadzimy do głowy np. zagadkę lub niewyjaśnione w pełni zagadnienie, to mózg nie spocznie dopóki nie znajdzie rozwiązania…

… i jak się okazuje często takie zagwostki dodajemy sobie nieświadomie, gdy jednego dnia czytamy artykuł np. o aferach w polityce, a drugiego słyszymy
o sukcesie reform wprowadzonych przez polityków.

Jest też i coś bardziej osobistego, gdy w ślad za spełnianiem życzeń dzieci
o najnowszych smartfonach idą alarmujące obserwacje, gdy widzimy, że na spotkaniach ze znajomymi nasze pociechy „rozmawiają” z nimi na czacie nie wydając z siebie praktycznie głosu poza śmiechem lub oburzeniem.

Podobnie rzecz ma się z naszą wiedzą zawodową, gdy raz słyszymy, że np. osobiste kontakty przechodzą do lamusa, a z drugiej, że najlepsze biznesy rodzą się z prawdziwych relacji itp.

Głód wiedzy i kortyzol

Jednak wracając do 2+2, to okazuje się, że wciąż dokładana wiedza + nasze obecne zasoby i doświadczenia powodują nieskończoną ilość wariacji, które tworzą się samoistnie w naszych rozpędzonych umysłach i co najbardziej niepokojące ich tempo lubi wzrastać pociągając za sobą „głód” kolejnej porcji wiedzy, która ma niby pomóc, ale działa zazwyczaj odwrotnie.

Dzięki temu zjawisku jest nam łatwo uwierzyć w niekompetencję lub trudno uwierzyć w naszą eksperckość, gdyż wciąż nienasycony i niezaspokojony umysł żąda wciąż więcej i więcej, a my chcemy wciąż lepiej i lepiej i ulegamy tej iluzji łaknąc kolejnych szkoleń, publikacji, wykładów i dyskusji, a tym czasem…

… tym czasem poprzez tak szaleńcze tempo i nadmiar bodźców nasz umysł
i cały organizm przyzwyczaja się do takiego stanu i traktuje go, jako „normalny” ignorując zupełnie niekorzystne skutki, jak choćby nadmiar kortyzolu produkowany przez nadnercza.

Kortyzol jest hormonem stresu i jest dość łatwy sposób, aby zauważyć jego nadmiar w organizmie – częste wizyty przy pisuarze. Dzieje się tak dlatego, że jest on szkodliwy i trzeba się go pozbyć.
Jednak ten objaw jest niczym w porównaniu z  nieuchronnym bawolim karkiem, twarzą księżyc w pełni, chudymi kończynami, czy otyłością brzuszną, które nie są już tak łatwe do usunięcia, a jakże niebezpieczne dla zdrowia i szpecące.”

Stan „normalny”

Ponadto ten „normalny” stan organizmu powoduje, że człowiek jest w trybie walki, czyli nieustannie działa układ współczulny – ten sam, który mają włączony żołnierze na polu walki, gdyż służy on utrzymaniu nas przy życiu.

Jednak z powodu braku „czegoś” mniej drastycznego i mniej agresywnego, organizm korzysta z tego co ma i po czasie zapomina, że to jest układ do zadań specjalnych i że na co dzień powinien korzystać z układu domyślnego, czyli przywspółczulnego.

Podczas działania tego układu organizm wycisza się i regeneruje, a umysł sortuje i utrwala wiedzę dając nam szansę na poprawne korzystanie z niej i tym samym poczucie bycia kompetentnymi ekspertami. Jednak rozpędzony umysł trudno zatrzymać tak jednym rozkazem, gdyż napełniony wiedzą i spragniony jej pochłaniania zachowuje się, jak rozpędzony pociąg, który im cięższy, tym trudniejszy do zatrzymania.

Zanim nadejdzie twardy reset i powierzchowność

Co więc zrobić?
Jakie działania podjąć już teraz, aby oczekiwane zmiany w ogóle nastąpiły i były trwałe?

Jedni naukowcy pracują nad substancjami, które mają zwiększyć wydajność naszych mózgów i zwielokrotnić szybkość przetwarzania danych oraz ich magazynowania. Jednak sama myśl o tym nastręcza mi skojarzeń z kalekimi sportowcami, którzy igrając z naturą i eksperymentując na własnym ciele nie najlepiej skończyli.

Z drugiej strony świadomi konieczności podjęcia działań możemy wpaść
w kolejną pułapkę zagadek, czyli zdobywanie wiedzy na temat wyjścia
z pułapki wpadając w kołowrotek kolejnych terabajtów wiedzy i wariacji, które mogą w konsekwencji doprowadzić do twardego resetu, czyli różnego rodzaju stanów lękowych czy chorób psychosomatycznych.

Jednocześnie brak zmian może doprowadzić do powierzchowności
w zgłębianiu wiedzy czy nawet relacji, gdyż magazynowanie będzie nastręczać jedynie problemów i frustracji. W takiej sytuacji jedynym kryterium działań, współpracy czy poszerzania wiedzy będzie spektakularny efekt.
Często bezrefleksyjny, okupiony stratami KRÓL EFEKT.

Kontr alternatywą jest powrót do korzeni czyli dyscyplina oduczania się lub blokowania nowej wiedzy w celu „ułożenia” się tej już posiadanej.

Efektem tego będą skoncentrowane i jasne przemyślenia, możliwość skupienia uwagi i kontrolowany proces wariacji, a także dostrzegalne, bardzo wyraźne tzw. przebłyski geniuszu, które obecnie nikną jak pojedyncza świeca na tle rozświetlonego miasta nocą. Jednak wsparte w procesie oduczania uwypuklą się jak ta sama, pojedyncza świeca na tle pozamiejskiego lasu nocą.

Pozdrawiam i zapraszam do kontaktu w sprawie warsztatów.
Karol