SamoUtrudnianie w pracy – przykłady handlowca, HR i inwestora.


SamoUtrudnianie w pracy – przykłady handlowca, HR i inwestora.

Adam jest handlowcem z 10 letnim doświadczeniem korporacyjnym w bankowości, obecnie w od 2 lat w niewielkiej firmie finansowej.

Problem: Gdy tylko zbliży się do planu miesięcznego w pierwszym tygodniu, to przez następne 2 praktycznie wyłącza się z działań, aby ruszyć z impetem w ostatnich kilku dniach.

Możliwa przyczyna: Adam za wszelką cenę chce rozświetlić swoją samoocenę. Potrzebuje zewnętrznych czynników, aby poczuć się dobrze sam ze sobą i gdy tylko odniesie sukces (duża sprzedaż), to mimowolnie odpuszcza. Wszystko po to, aby utrzymać przyjemny stan jak najdłużej.

Dlaczego tak robi?

Dlatego, że rzucenie się w dalszy wir pracy mogłoby odebrać mu pewność siebie zbudowaną dużą sprzedażą i woli nie podejmować działań, gdyż jeśli kolejne spotkania nie przyniosą żadnych lub tylko mizerne efekty to cały misterny plan…

Oczywiście mija i to i gdy zbliża się koniec miesiąca lub kwartału, to zaczyna ponownie swoją aktywność, gdyż po prostu nie ma innego wyjścia i chce zarobić swoje, a także wyjść z twarzą wobec przełożonego.


Ela pracuje w HR w dużej firmie i ostatnio przygotowała oraz poprowadziła bardzo duży projekt szkoleniowy, który okazał się ogromnym sukcesem. Niemalże każdy uczestnik i jego przełożony był zachwycony i wychwalał Elę pod niebiosa.

Problem: Jednak od tamtej pory minął już rok, a Ela wciąż szuka, a później odrzuca, szuka i ponownie odrzuca każdą ofertę i propozycję, choć w tym czasie jej koleżanki i koledzy przeprowadzili po kilka projektów. Na pewno nie tak spektakularnych, ale bardzo dobrych i dobrych.

Możliwa przyczyna: Ela wciąż żyje przeszłością i nieświadomie połączyła się emocjonalną cumą z tamtym wydarzeniem i po prostu boi się, że następne projekty nie będą już tak doskonałe, więc bawi się w drobiazgowca i czepiając się szczegółów odrzuca wszelkie oferty.

Dlaczego tak robi?

Dlatego, że żyje nadzieją, iż ponownie uda się jej odnieść duży sukces, gdyż to uczucie tak szybko uzależnia, a jednocześnie podświadomie boi się, że aż tak dobrze, to już jej nigdy nie wyjdzie. Dlatego obawia się zerwać lub nawet poluzować cumę i wypłynąć na nieznane wody.

Jednak tak u niej, jak i u wielu osób zazwyczaj takie postępowanie kończy się zwolnieniem lub, jak w przypadku gwiazd estrady, kina czy sportu – zapomnieniem.


Tomek jest od niedawna inwestorem giełdowym. Los był dla niego łaskawy i zarobił sporo pieniędzy w ciągu kilku miesięcy. Rozochocony sukcesami przyjął od inwestorów znaczne pieniądze obiecując wysokie zyski.

Problem: Doprowadził do straty większości kapitału inwestując „na siłę” wypracowane zyski popadając w tarapaty finansowe, jednak nie zważając na to wciąż się zapożycza licząc na ten jeden ekstremalnie wspaniały deal.

Możliwa przyczyna: Tomek „upił” się endorfinami powstałymi na skutek sukcesów, nieoczekiwanych zysków i zaufania inwestorów.

Dlaczego tak robi?

Zaślepiony jest emocjami. Zbyt szybko i nieoczekiwanie osiągnął sukces i połechtał swoją samoocenę, która nie lubi, gdy jej się odbiera raz już uzyskaną glorię i chwałę.

Teraz zachowuje się jak tonący, który na tyle boleśnie odczuł stratę, że jest mu wszystko jedno i teraz ma silne pragnienie odbić się od dna. Niestety jednak nie ma w tym żadnej logiki, ani też nie wspiera tego żadna wiedza, doświadczenie czy mentoring.

Zalecane działania dla osób z przykładów.

1.  Zrozumienie, że dalsze tkwienie w toksycznej pułapce będzie pogrążać jeszcze bardziej.
2.  Podjęcie decyzji o zatrzymaniu podążania za nawykowymi schematami.
3.  Uzupełnienie wiedzy na temat SamoUtrudniania i towarzyszących mu innych mechanizmów psychologicznych.
4.  Znalezienie osoby, która udzieli wsparcia i opracowanie planu zmiany.
5.  Spokojne, konsekwentne wprowadzanie planu w życie.

Trudne? Raczej tak.

Dlaczego? Z powodu „choroby” natychmiastowej gratyfikacji.

Możliwe do zmiany? Oczywiście!

Wartość dodana usunięcia SamoUtrudniania? Wzmocnienie swojej samooceny i uelastycznienie jej w każdym z obszarów swojego JA.

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do kontaktu w sprawie warsztatów.

 

Pozdrawiam
Karol

Niesamowite, ale są ludzie, którzy wręcz uwielbiają mieć kłopoty…

Rysunek dwóch mężczyzn wyrywających sobie worek z pieniędzmi, jako symbol do tematu ludzie uwielbiają mieć kłopoty

Niesamowite, ale są ludzie, którzy wręcz uwielbiają mieć kłopoty…

Janusz jest 33 letnim facetem. Właśnie rozpoczął nową pracę, w 4 firmie tylko w tym roku i obiecuje sobie, że teraz będzie inaczej – teraz odniesie sukces i dokona tego samodzielnie.

Jest ciepły lipcowy dzień, właściwie to dopiero 2 tydzień pracy, więc nie ma co za bardzo szaleć w pracy, trzeba się wdrożyć pomału, poznać zwyczaje, specyfikę, ludzi. Za prawdziwą robotę weźmie się we wrześniu, gdy wszyscy wrócą z urlopów (ulubione stwierdzenie „pracusiów”), choć on sam i 98% innych osób na urlop się w te wakacje nie wybiera.

Minął pierwszy miesiąc i nadszedł dzień wypłaty…

– Co? Ile? – wykrzyknął Janusz niezadowolony kwotą przelewu. – Dam im jeszcze jeden miesiąc szansy, jak się nie ogarną, to spadam.

W nowym miesiącu pojawiły się dodatkowe obowiązki, wstępne plany do zrealizowania i oczywiście dopytywania ze strony przełożonych o jego samopoczucie, plany i pomysły na pracę.

– „Zaczyna się” – pomyślał Janusz i oddał się rozmyślaniom, o tym jak to ci wszyscy szefowie i firmy są takie straszne…

Tak mijały tygodnie, ale nie miesiące, bo gdy ktoś już się pomylił przy rekrutacji, to nie oznacza, że jest ślepy i głuchy na bieżące sygnały i Janusz otrzymał ostatnie ostrzeżenie.

Co teraz?

Teraz się zacznie właściwy tryb, czyli Janusza wychodzenie z bagna.  Jest to jedyna strategia, którą on zna i którą opanował w stopniu mistrzowskim, co oznacza że każde wyjście na prostą zaliczane jest do wielkich sukcesów, więc im bagno gorsze, tym sukces większy – ot paradoks.

Oznacza to, że ludzie:

– są gotowi popaść w ogromne tarapaty, aby wychodząc z nich poczuć się jak olimpijczyk ze złotym medalem;

– nie zdają sobie sprawy z tego, że wyjście z problemu na poziom zero, to dopiero pierwszy i czasem najłatwiejszy etap;

– mając życiowy cel – wyjście z bagna – nie zdają sobie sprawy,  że po jego osiągnięciu kolejna przepaść znów blisko i tak w kółko;

Dla Janusza i wielu mu podobnych osób sinusoida sukcesów nabiera ujemnych wartości i stanem „normalnym” staje się niezbyt duży dług czy niezbyt silna depresja, zamiast mniejsze, ale jednak oszczędności czy szczęście czyli wartość dodatnia.

W tak „zorganizowanym” świecie destrukcyjne nawyki nawarstwiają się i tworzą nowego, bezradnego człowieka – ofiarę, który podświadomie poszukuje takich miejsc, ludzi czy sytuacji, które zaprowadzą go w bagno. Wszystko to po to, aby odnieść kolejny wielki sukces – wyjść na prostą!

A później?

Później znowu poszuka się problemu i tak w kółko.

Co więc zrobić, aby z tym skończyć?

To sprawa bardzo indywidualna, jednak to co może uczynić każdy, to:

Po pierwsze zauważyć, że tak postępuję.
Po drugie pracować nad nawykami zaczynając od niewielkich zmian w działaniu.
Po trzecie opracować sobie plan np. odkładania pieniędzy lub robienia powtarzalnej czynności w krótszym czasie lub oddawania prac przed terminem itd.
Po czwarte znaleźć kogoś, kto może nam pomóc.
Po piąte dać sobie na zmianę czas nie oczekując jednominutowej metamorfozy i radykalnej zmiany.

Jak potoczyła się historia Janusza?

Janusz miał to szczęście, że trafił do firmy, w której prowadziłem szkolenie z poskromienia SamoUtrudniania dla managerów i jego szef zaprosił go na rozmowę. W kilkanaście minut przedstawił swoje obserwacje i jednocześnie obawy co do schematycznego działania Janusza.
Następnie polecił mu ten właśnie blog i zaproponował wsparcie oraz cykliczne spotkania i rozmowy.

Po zaledwie 3 miesiącach Janusz zmienił kilka swoich najbardziej destrukcyjnych nawyków i zaczął cieszyć się pracą, która to z kolei przynosząc mu coraz lepsze rezultaty finansowe (wzrost sprzedaży własnej) stała się utrwalaczem zaistniałych zmian.

Jak widać nasza psychika jest oparta o największy geniusz we wszechświecie, który jednocześnie aż na odległość trąca okropnym lenistwem i uwielbieniem do chodzenia na skróty – mowa oczywiście o ludzkim mózgu.

Nie dajmy mu rządzić (artykuł na ten temat znajdziesz TU) , gdyż małymi, ale stanowczymi krokami sprowadzi nas na manowce.

Tymczasem pozdrawiam serdecznie
Karol

 

Oblicza SamoUtrudniania #10 – nie mówić wszystkiego, a później…

zdjęcie tablicy szkolnej z megafonem i napisem dumbas - symbol nie mówić wszystkiego, a później...

Oblicza SamoUtrudniania #10

Nie mówić wszystkiego, a później dać opr.

Jedna ze strategii w kategorii „niska piłka”.

Polega na dawaniu niekompletnych lub podzielonych na chaotycznie ułożone fragmenty poleceń czy zadań, tylko dlatego, aby w sytuacji niewłaściwego wykonania wyżywać się na podwładnym i mieć na nią/niego haka.

Na usprawiedliwienie można jedynie dodać, że jest to często podświadomie realizowana strategia, która w założeniach może mieć dominację, kontrolę i chęć posiadania „zawsze racji”.

Przykład:

– Proszę na poniedziałek zarezerwować stolik na 12 osób na kolację służbową w dobrej restauracji.

– Szefie stolik zarezerwowany w restauracji XYZ.

– Co? U tych idiotów? Nigdy w życiu, tam się wstyd pokazywać. Czy to na prawdę takie trudne zadanie było? (i inne miłe słowa).
————————————————————————–

Korzyść dla „szefa” – wielbiciela niskich piłek?

Biedaczek pracuje z „samymi idiotami”, więc każdy sukces jest 10 razy bardziej celebrowany, a porażka? No cóż, jeśli się pracuje z „samymi idiotami”…

Oczywiście nie można pominąć zachowania, drugiej strony, która powinna zawsze dopytać o szczegóły, gdyż działanie po omacku też ma swoje „korzyści” – oto jedna z nich: Pracuję z idiotą, więc nie ma sensu się starać i angażować.

Pierwszym krokiem do zmiany jest świadomość, jednak z godnie z zasadą świadomość nie leczy, warto wykonać kolejny krok.

Pomagam i Ułatwiam
Karol

Oblicza SamoUtrudniania #9 – zgubny spokój

Obrazek przedstawiający człowieka przed komputerem, a na czubku błowy ma innego człowieka i palmę jako oblicza samoutrudniania

Oblicza SamoUtrudniania #9

 
Zgubny spokój.
 
Całe mnóstwo osób żyje w permanentnej sinusoidzie choć większość z nich wręcz nienawidzi tych wzlotów i upadków, to jednak z uporem maniaka powtarzają utarty schemat:
 
Dawaj, dawaj, dawaj, na maksa, na maksa, szybko, szybko, żeby się dorobić i wtedy spooookooooojnie żyć.
 
Po czym budzą się, że w „tymczasowej” pracy właśnie stuknął im 20-ty rok, a oszczędności na upragnione wakacje/emeryturę w wieku 40 lat też nie istnieją, bo bez sensu jest odkładać systematycznie, skoro można zarobić to w rok.
 
Co prawda nie w ten, ale w następny to już na pewno.
I takim sposobem skazują się na chwilowe zaangażowanie we wszystko, bo to co teraz jest tylko przejściowe, a najlepsze dopiero nastąpi.
 

Jak to się ma do SamoUtrudniania?

 
Jeśli uda się osiągnąć sukces powiedzą – jestem superbohaterem, gdyż pomimo niewielkiego zaangażowania osiągnąłem taaaaki sukces.
 
Jeśli będzie porażka powiedzą – no cóż, właściwie to nic się nie stało, gdyż przy takim nakładzie pracy, to w sumie było oczywiste.
 
Niestety w brew pozorom w obu sytuacjach są przegranymi, gdyż:
 
– w pierwszej uczą się hazardu – nie wiele zainwestuję, ale może mnóstwo wyciągnę (a mózg szybko zachwyca się takimi sytuacjami i robi z nich nawyk);
 
– w drugiej -myślę, że tłumaczyć nie trzeba.
 
Pomagam i Ułatwiam
Karol
 

Oblicza SamoUtrudniania #8 – naturalne odruchy

Młoda kobieta jest zła, objawem tego jest dym z uszu, jako symbol naturalne odruchy

Oblicza SamoUtrudniania #8

Naturalne odruchy zazwyczaj są niebezpieczne.

Na początku warto rozróżnić naturalny odruch, a odruch bezwarunkowy to dwie różne sprawy. Czym innym jest zamknięcie oczu, kiedy ktoś chlapnie na nas wodą, a czymś innym jest wytykanie łokci, gdy przewracamy się na plecy.

Ten pierwszy – zamknięcie oczu, gdy na przykład leci na nas kropla wody jest bezwarunkowy, ale i potrzebny- chronimy oczy.

Natomiast przewracając się z wytkniętym łokciami, możemy sobie zrobić dużo większą krzywdę. I ktoś powie: „No tak, ale to jest naturalny odruch” Dla kogo? Dla osób, które nigdy go nie próbowały zmienić.

Dla wielu jednak, które zmieniły go, gdyż nad nim pracowały np. na treningach sztuk walk lub gimnastyce nie jest to naturalny odruch.

Dla nich naturalnym odruchem jest wytknięcie pupy, żeby na nią upaść, albo odwrócenie się i opadnięcie na ręce. Oni też powiedzą: „To jest naturalny odruch”.

Innym przykładem jest sytuacja w której ktoś atakuje nas słownie, oskarżając o coś lub wyśmiewając, wówczas większość osób w „naturalnym odruchu”, denerwuje się, zamyka w sobie, albo na przykład staje się agresywna, nie tylko słownie, ale wręcz fizycznie.

Niestety tym samym odcina sobie „dostęp” do swojej głowy, do swoich zasobów myślowych.

Zupełnie inaczej postępują profesjonaliści na przykład politycy czy dziennikarze, którzy w takich sytuacjach mają gotowe riposty, oczywiście nie są to riposty co do słowa, ale co do mechanizmu.

Czyli jeżeli, interlokutor wspomni coś z przeszłości na temat X, to riposta jest Y i tak dalej. Co ciekawe, dla nich to również “naturalny odruch”.

Nie pozwól więc, aby SamoUtrudnianie występowało u Ciebie jako Twoje naturalne odruchy.

Wypracuj nowe, zasobne odruchy, a ja chętnie Ci w tym pomogę.

Pomagam i Ułatwiam
Karol

Zapraszam na warsztaty

Perfekcjonizm, jako objaw samoutrudniania

Obrazek starego auta na pustyni z napisem perfekcjonizm

Perfekcjonizm, jako objaw samoutrudniania.

Nie wiem czy powinienem pisać ten artykuł, bo przecież mogę nie najlepiej ująć to zagadnienie, może nie wyrażę się zbyt jasno, a może użyte słowa będą niewłaściwe. Mimo iż jest to już 6 poprawka tego tekstu to nadal nie czuję pełnej satysfakcji, więc może po prostu zostawię go jako szkic, bo przecież blog i tak jakoś się obroni…

Daleki jestem od wyśmiewania takiego postępowania czy też bagatelizowania go, gdyż obserwuję coraz więcej osób borykających się z perfekcjonizmem.

Tylko zaraz, zaraz, skąd wiadomo, kiedy jest perfekcjonizm, a kiedy wysoki poziom dokładności, no i jeśli już występuje, to skąd perfekcjonizm się bierze?

Jak podaje encyklopedia PWN perfekcjonizm to:
[łac. perfectio, -onis  ‘doskonałość’], filoz. stanowisko w etyce normatywnej uznające za najwyższą wartość moralną doskonałość osobistą (perfekcjonizm indywidualny) lub całej zbiorowości (perfekcjonizm kolektywny), a dążenie do jej osiągnięcia za wyznacznik moralnego postępowania.
W starożytności perfekcjonizm był częstym składnikiem głównie etyki stoickiej, a w czasach nowożytnych — etyki I. Kanta (rygoryzm moralny).

Czyli nie ważne co robisz, ważne jak robisz. Nie ważne jakie są potrzeby, oczekiwania, ważne, że ma być idealnie…
… i dlatego są ludzie, którzy prasują skarpetki i majtki/slipy oraz ręczniki lub mieszkają 20 lat w piwnicy, gdyż idealnie wykańczają zakupiony dom i nie jest to kwestia ograniczonego budżetu (osobiście znam taką parę).

Obserwując postępowanie perfekcjonistycznych osób dochodzę do wniosku, że występuje cienka granica pomiędzy dokładnym wykonaniem, a perfekcjonizmem i gdyby o mnie chodziło, to zacząłbym się bać. Gdybym wykonując zaplanowaną lub spontaniczną czynność większość uwagi i energii skupiał na dokładności wykonania nieustannie poprawiając, ulepszając, aby na koniec i tak nie być zadowolonym (wiem nieperfekcyjnie długie zdanie 🙂

Obawiałbym się gdyby kreatywność, przyjemność z pracy i oczekiwana satysfakcja były od początku przykryte grubą, ciężką i szczelną płachtą perfekcjonizmu, który niejako z automatu odbiera wszelką radość z samej pracy i jej efektów.

To tak, jakby odczuwać okropne zmęczenie i fizyczne, i psychiczne od tygodnia tylko na samą myśl o nadchodzącym egzaminie czy ważnym wystąpieniu publicznym przed kilkusetosobową grupą słuchaczy. Czyli nieważne, że się przygotowuję. Nieważne, że otaczają mnie pomocni ludzie, nieważne też, że jestem w tym dobry – ważne, że z góry zakładam, że i tak nie będzie idealnie.

Straszne!!!

A skąd perfekcjonizm? W tej chwili do głowy przychodzi mi myśl, że jak się człowieki naoglądają tych idealnych bohaterów, to trudno nie odnieść wrażenia, że cokolwiek byśmy zrobili, to i tak bohater filmowy/celebryta zrobi lepiej. No bo czy widział ktoś „prawdziwego” hero, który się przejęzycza, nie zna drogi, nie wie co powiedzieć? Mało tego nawet, gdy popełnia śmieszny czy karygodny błąd, to i tak na końcu filmu okazuje się, że to było specjalnie i że to było ukartowane i że jest takim srategiem (pisownia oczywiście nieprzypadkowa :), jakiego świat nie widział. Taki srateg jak on, to nawet swoje własne ruchy przewiduje, zanim je przewidzi, ha!

Czy to wszystko? Nie, z pewnością nie, ale trudno zaprzeczyć, że coś w tym jest i gdy czytamy te wszystkie historie cudownych dzieci, zwłaszcza amerykańskich, to z naszymi wynikami wypadamy blado. Ba wręcz nie wypadamy w ogóle, bo nawet nie przyjdzie nam do głowy, aby się porównywać. Z ideałem? W życiu!

Tymczasem przychodzi taki moment, w którym to my stajemy się bohaterami i to w nas ktoś  się wpatruje, i to od nas ten ktoś się uczy…
… dziecko, rodzeństwo, pracownik, etc.

A jak perfekcjonizm się ma do SamoUtrudniania? Nawet nie będę pisał, nawet nie będę próbował tego wyjaśnić bo i tak nie zrobię tego idealnie, bo i tak nie będę zadowolony, więc sobie to odpuszczę…
… pomyślał perfekcjonista i cały misterny plan…

… gdyby jednak, była chęć zapoznania się z tematem bliżej i zainicjowania ważnych życiowych i zawodowych zmian, to zapraszam do kontaktu w sprawie warsztatów.

Pozdrawiam
Karol Bartkowski

 

Oblicza SamoUtrudniania #7 – zasługiwanie

klawisze pianina i męska oraz dziecięca dłoń gotowe do gry, jako symbol zasługiwanie

Oblicza SamoUtrudniania #7

Cel dla efektu / nagrody poza potencjałem szybkiej rezygnacji ma jeszcze jedną poważną konsekwencję – zasługiwanie.

Ustalanie celów c.d.

Jeżeli będziemy sobie i nie daj Boże dzieciom programować styl motywacji nagrodą, to w niezauważalny sposób dojdziemy do miejsca w którym:

– nie ma nagrody – nic nie robię;

– dostałem nagrodę przypadkowo, bez ciężkiej lub jakiejkolwiek pracy (np. wygrana w totolotka) – mam wyrzuty sumienia, depresję i podświadomy przymus oddania lub stracenia nagrody.

Pojawia się ewidentna pułapka mentalna – nie zasługuję na nagrody, bo są z nimi tylko same kłopoty. Albo trzeba się naharować, jak wół albo łatwo przyszło, łatwo poszło.

Zasługiwanie.

Takie osoby mają bardzo częsty problem z SamoUtrudnianiem:

– utrudniają, żeby się napracować i zaspokoić potrzebę trudności w osiąganiu celów;

– utrudniają, gdyż trudno im zaakceptować, że „zasługują” na nagrody.

Cel nastawiony na proces owszem również wymusza pracę, czasem również ciężką, ale jednocześnie daje poczucie sprawczości, odpowiedzialności i świadomości, że regularny wysiłek przynosi czasem „nieregularne”, dodatkowe super nagrody.

Pomagam i Ułatwiam
Karol

Zapraszam na warsztaty

Oblicza Samoutrudniania #6 – Ustalanie Celów

Przód czerwonego samochodu z reflektorem, jako symbol Ustalania Ceów

Oblicza SamoUtrudniania #6

Ustalanie celów na efekt, jest może efektowne, ale z pewnością nie efektywne.

Jeśli naprawdę, ale tak NAPRAWDĘ zależy Ci na Twoim celu, to zdefiniuj go jako cel na proces.

Zamiana jest stosunkowo prosta, a rezultaty o niebo lepsze.

Dlaczego warto zmienić efekty na proces?

Dlatego, że najczęściej na efekty mamy ograniczony, a na proces ogromny wpływ.

Dlatego, że myśląc o celu na efekt możemy się szybko zniechęcić, gdyż jest on tak odległy, że aż deprymujący (ustalanie małych i w 100% osiągalnych też celów nie motywuje).

Dlatego, że na proces mamy bezpośredni wpływ.

Dlatego, że po każdym dniu mamy poczucie faktycznej realizacji celu.

Jak dokonać zamiany?

Zgodnie ze sztuką, podziel cel na mniejsze części i przydziel im codzienne czynności, z których zrób cel na proces.

Przykład.

200 000 zł zysku w 3 miesiące oznacza 66 000 miesięcznie, czyli 3 300 zł dziennie (dni robocze), czyli np. 5 rozmów handlowych dziennie.

Cel na efekt – Do końca tego roku zarobię 200 000 zł.

Cel na proces – Każdego dnia przeprowadzę 5 rozmów handlowych.

Pomagam i Ułatwiam
Karol

Zapraszam na warsztaty

Oblicza SamoUtrudniania #5 – zaniedbanie

 pijany mężczyzna leży na stole, a obok jest dziecko jako symbol zaniedbanie

Oblicza SamoUtrudniania #5

Zaniedbanie, a SamoUtrudnianie, czyli na wszelki wypadek coś zaniedbam, żeby w sytuacji porażki mieć usprawiedliwienie.

Tak, na tym właśnie polega samoutrudnianie.

Przykład – zaniedbanie.

Dobieranie do zespołu słabych graczy.

Manager mając przed sobą trudny projekt, zaprasza lub „łaskawie” zgadza się na współpracę z niedoświadczonymi lub słabymi w danej dziedzinie pracownikami.

Wszystko po to, aby: 
– w sytuacji ewentualnej wygranej cieszyć się podwójnie – Odniosłam/em wielki sukces pomimo słabych graczy w zespole.

– w sytuacji porażki móc wszem i wobec mówić – No jak miałem odnieść sukces skoro w zespole byli tak słabi zawodnicy?

Pomagam i Ułatwiam
Karol

Zapraszam na warsztaty

logo Facebook zaniedbanie